MUZEUM INNE NIŻ WSZYSTKIE
29 stycznia, w sobotę wczesnym rankiem, 23 osoby ze szkoły w Nekli wyruszyły do Warszawy. Naszym celem było Muzeum Powstania Warszawskiego. Na miejsce dotarliśmy ekspresowo dzięki jadącemu z zawrotną prędkością - 149 km/h - pociągowi.
W Warszawie krótki spacer na ulicę Grzybowską i przed nami 3 godziny w niezwykłym, innym niż większość, muzeum. Muzea kojarzą się większości z nas z ciszą, kapciami na butach i ciągłym: "proszę nie dotykać eksponatów", "nie rozmawiać". Muzeum Powstania Warszawskiego jest inne, za drzwiami oddzielającymi szatnię od ekspozycji - hałas, tłok, ludzie zwiedzający wszystko według własnego planu. Źródłem charakterystycznych, głośnych, wciąż powtarzających się uderzeń okazała się stalowa ściana przebiegająca przez wszystkie piętra budynku. Uderzenia te, to bicie serca, 63 uderzenia na minutę, symbolizujące życie miasta przez 63 dni Powstania. Uderzeniom tym towarzyszyły inne, trochę stłumione odgłosy nalotów, serii z karabinów, śpiewy powstańców i jęki rannych.
W ścianach muzeum umieszczone było coś na kształt fotoplastykonów. Można było zobaczyć zdjęcia z poszczególnych akcji, spotkań dowództwa, życia miasta. Pani przewodnik miała bardzo trudne zadanie, aby do nas dotrzeć musiała mówić bardzo głośno, my słuchaliśmy, oglądaliśmy, dotykaliśmy eksponatów.
Ogromne wrażenie zrobiła na nas wiadomość, że po upadku Powstania w ruinach ukrywało się do stycznia 1945 roku około 300 osób, nazywano ich "warszawskimi robinsonami" (niektóre źródła podają, że mogło ich być nawet 1000; dla porównania na początku września 1939 roku w Warszawie było 1 300 000 mieszkańców).
Trzy godziny minęły bardzo szybko, takie odczucia miała większość uczestników wycieczki. Około godziny 15.00 opuściliśmy muzeum i pozostałe 4 godziny przeznaczyliśmy na szybkie zwiedzanie stolicy (z małą przerwą na małe co nieco). Była to Warszawa w pigułce: Kolumna Zygmunta, Zamek Królewski (oczywiście tylko z zewnątrz), Rynek Starego Miasta, kościół św. Anny, pięknie, jeszcze świątecznie oświetlone Krakowskie Przedmieście, Pałac Prezydencki i pomnik księcia Józefa Poniatowskiego, Grób Nieznanego Żołnierza, Pałac Kultury i Nauki, a na koniec Złote Tarasy.
Do Wrześni przyjechaliśmy około godziny 22:00, tym razem pociąg jechał nawet 160 km/h. W swoich domach byliśmy kilkanaście minut później.
Wycieczka była bardzo udana - polecamy niezdecydowanym. Dla nas, organizatorek, najlepszym podziękowaniem były słowa jednej z uczestniczek: "... rzeczywiście to muzeum jest inne, warto było przyjechać."
Małgorzata Szymczak, Anna Frąszczak, Olga Babraj