Wtorek
Nad ranem wszystkie załogi ruszyły w stronę Mlada Boleslaw – stolicy Skody. Warszawy i Syreny musiały przebrnąć przez potworne praskie korki, dla starych aut jest to nie lada wyzwanie, ale silniki grzały się w normie i dały radę. Po sześćdziesięciu kilometrach dotarliśmy do celu. Mieszkańcy tego miasta byli miło zaskoczeni wizytą egzotycznych dla nich aut, mimo, że Skoda jest dla nich świętością to nam kiwali i uśmiechali się. Nasze wehikuły zaparkowały na honorowym miejscu – przed muzeum Skody. Przy wejściu wita nas połyskująca Skoda Felicia z 1961 roku, która wywarła na nas ogromne wrażenie, a także była środkiem transportu w jednym z odcinków popularnego Krecika. Później z przewodnikiem poznajemy historię Skody. Od pierwszych rowerów, motocykli i samochodów marki Laurent & Klement bo tak nazywali się właściciele, które później zamieniły się w Skodę. Po najnowsze modele koncepcyjne dzisiejszej firmy. Na trasie wycieczki spotkaliśmy niezwykłe pojazdy zaczynając od gwiazd filmowych takich jak „Wampir z Ferattu”, przez super luksusowe przedwojenne limuzyny, aż do kilkunastu modeli, które nigdy nie weszły do produkcji. Dla miłośników zabytków wyjątkową atrakcją jest sala w, której na kilku autach, przedstawiono proces rekonstrukcji od zardzewiałego wraku do błyszczącego klasyka.
Kolejnym etapem zwiedzania, była wizyta w fabryce Skody, która znajduje się w tym samym mieście. To jeden z największych fabryk samochodowych w Europie. 20 tysięcy pracowników produkuje tam ponad tysiąc aut dziennie. Odwiedziliśmy takie hale jak tłocznie, spawalnie i montaż silników i skrzyń biegów. Szczególnie wrażenie robi spawalnia, gdzie dziesiątki robotów samodzielnie łączyły blaszane elementy w gotową karoserię. Po zwiedzaniu wróciliśmy do Pragi gdzie każdy z uczestników miał czas dla siebie. Wieczorem ze studia poznańskiego radia Merkury połączył się z nami redaktor Rafał Regulski. Opowieści o Syrenach i Warszawach i naszym europejskim rajdzie wypełniły godzinną audycję.
Środa
Skoro świt, zaspani uczestnicy wygramolili się z łóżek. Stara betonowa autostrada nie pozwoliła nam zasnąć za kierownicą. Większość trasy przebiegała przez liczne wzniesienia. Na długie podjazdy obładowane klasyki z trudem się wspinały. Najwyższa górka to 639 metrów n.p.m. Setki kilometrów „betonowej harmonijki” wykończyło nie tylko kierowców ale i samochody. Najbardziej ucierpiała Syrenka Stefana z Norwegii. Urwany drążek reakcyjny uniemożliwił dalszą podróż. Na szczęście z pomocą przyszła zamykająca kolumnę laweta.
Na granicy Czech i Słowacji przywitał nas Tomek ze słowackiej polonii, który poprowadził nas do serca Bratysławy. Tam nad samym brzegiem Dunaju paradnie wjechaliśmy na tętniący życiem honorowy plac. Na miejscu ciepło i serdecznie przywitali nas członkowie KLUBU POLSKIEGO z Panią Kasią na czele. Z kolei Bratysława przywitała nas piękną słoneczną pogodą. Nasza obecność była główną atrakcją obchodzonych dni polskich w Bratysławie. Uroczystość w imieniu polskiego ambasadora otworzył konsul Rzeczpospolitej Polskiej. Natomiast klubowicze przywitali się w tradycyjny sposób wręczając polski chleb z herbem Nekli. Tłumy zachwyconych i zaciekawionych widzów, wypytywały się o historię naszych aut i o europejskie rajdy. Celem urozmaicenia widzowie wybrali najpiękniejsze auto 7 Europejskiego Rajdu Syren i Warszaw. Została nim najstarsza uczestniczka rajdu, a mianowicie Warszawa M20 z 1958 roku Andrzeja z Warszawy. Oprócz uhonorowania zwycięscy, zostali nagrodzeni także uczestnicy głosowania, wśród których rozlosowano 10 nagród, takie jak miniaturka Syreny i Warszawy czy rajdowe kubki. Wszystkich zaskoczył rewelacyjny występ Teatru Pantonimy z Wrocławia. W ich przedstawieniu zagrał zabytkowy „gazik” z kuchnią polową, a spektakl, do którego zostali wciągnięci też uczestnicy naszego rajdu, zakończył się wspólną degustacją pysznej wojskowej grochówki. Wieczorem zostaliśmy zaproszeni przez Klub Polski na uroczystą kolację. Nawiązywanie nowych kontaktów rozpoczęło się wzniesieniem toastu za słowacką polonię i uczestników rajdu. Niestety nie można było zostać zbyt długo, bo o 5 rano wyruszaliśmy naszymi autami na program słowackiej telewizji.
Rajdowicze