04.05.2013. sobota
Po piątkowym szoku wywołanym kontaktem z ojczystym powietrzem i gwałtownie podjętymi przez rajdowiczów w godzinach wieczorowo-nocnych „ działaniami aklimatyzacyjnymi”, nastał w pięknym hotelu Styl70 w miejscowości Piasek chłodny poranek. Wykwintne śniadanie i błogostan w jaki po jego zjedzeniu popadła część rajdowiczów próbowali zakłócić członkowie fan klubu czeskiej mortadeli i tamtejszego żółtego sera, którzy nie mogli znaleźć na suto zastawionych stołach preferowanych przez siebie smakołyków. Jakby tego nie było dość o swojej dziejowej roli przypomniał sobie Komandor Rajdu i trzech jego zauszników zarządzając wyjazd na godz. 8.00. Nadaktywność funkcyjnych rajdu pobudziła z kolei do działania naszych „kamer menów” którzy zaczęli miotać nami i strudzonymi autkami po hotelowym placu i jego otoczeniu. W artystycznym uniesieniu jeden z wirtuozów sztuki fotograficznej wręcz próbował wyskoczyć przez okno co wśród uczestników niespodziewanego castingu wzbudziło obawy, że jednak komuś pozostało z Czech to, co można tam mieć w małych ilościach i na własny użytek(!). Najprawdopodobniej te zdarzenia spowodowały decyzję załogi nr 10 o odłączeniu się od Rajdu i udaniu się do miejsca zamieszkania samodzielnie. Z żalem ale również
ze zrozumieniem żegnaliśmy Mirka i Adama - „DUCH PUSZCZY” wzywał !!!. Zgodnie
z tradycją w końcu ok. godz.9.00 wyruszyliśmy w drogę. Od kolumny odłączyła ku wyraźnej uldze i niekrytemu zadowoleniu Prezesa Klubu załoga nr 22. Krzysztof w odróżnieniu od jego uroczej żony Bogusi w trakcie wieczornych „konwersacji” spiskował przygotowując przewrót mający na celu obalenie miłościwie panującego nam Prezesa. Liczba spiskowców jednak malała wprost proporcjonalnie do ubytku sponsorowanych przez uzurpatora „argumentów”
i Krzysztof rozumiejąc swoją sytuację do Nekli jechać się nie odważył (może przyczyną była obawa przed kolejną próbą jazdy bez Hipolu w skrzyni biegów). Uszczuplona kolumna naszych samochodów mknęła jednak dalej ku przygotowanej przez organizatorów rajdu niespodziance. Niespodzianką okazał się stylowy, posiadający specyficzny motoryzacyjny klimat lokal gdzie popijając kawę (?) nabieraliśmy sił do dalszej jazdy. Z kół zbliżonych do dobrze poinformowanych wiemy, że kierownictwo KMSiW planuje w Nekli utworzenie czegoś podobnego ale w skali o wiele większej. Podbudowani tą perspektywą ruszyliśmy
w dalszą drogę ale już bez załogi nr 18, Jak donoszą, ta dezercja Sebastiana została mu „wynagrodzona” i gdy już pomykał sam do domu rozsypał mu się przegub. W trakcie wcześniejszych rajdów korzystał już z dobrodziejstwa lawety a Prezes Ekskluzywnego Klubu Laweciarzy nie jest zainteresowany lawetowymi recydywistami. Stawia na nowych członków i lawety dezerterowi nie wysłano. Przez jakiś czas frekwencję na trasie swoją Bostonką poprawiał nam Piotrek (było to miłe –serdeczne dzięki) ale w końcu i on nas opuścił. Zostaliśmy sami z GPS-em Komandora i jego determinacją dotarcia do Nekli na ustaloną godzinę. Dwa te elementy spowodowały to, że niejeden rajdowicz wreszcie dowiedział się jak szybko może pomykać jego stareńkie auto, a gdy nazwy miejscowości zaczęły być pisane po niemiecku sądziliśmy, że trochę przesadził i zapędziliśmy się za bardzo na zachód. Najbardziej koniecznością dotarcia na czas przejął się nasz Serwismen Darek i doprowadził do tego, że w pewnym momencie jadąca na końcu laweta znalazła się na czele kolumny. Jak on tego dokonał wykaże wnikliwa analiza zdjęć z fotoradarów na trasie jego przejazdu.
W końcu jednak dotarliśmy do Podstolic gdzie Komandor Rajdu dał nam dziesięć minut na potrzeby fizjologiczne, przebranie i wyczyszczenie samochodów. Wiedział, że jest to mało realne, ściągnął policjantów i niemożliwe stało się możliwym (ma facet dar przekonywania). Ruszyliśmy w kierunku Nekli uzmysławiając sobie, że zbliża się koniec tej wspaniałej przygody. Nekla i jej mieszkańcy nie zawiedli. Godnie przywitali zdobywców szeregu pasm górskich, celebrytów słowackich telewizji, tych którzy nawiedzili stolice Czech i Słowacji, rekordzistów prędkości w klasie kolumn samochodów dojrzałych wiekowo. Zaskoczyła nas ilość osób witających, oprawa, dekoracje oraz obecność aż tylu członków Klubu, którzy
z różnych względów nie mogli jechać z nami. Wielkie dzięki !!! Pozostawiliśmy na chwilę nasze utrudzone autka i udaliśmy się na miejsce uroczystości gdzie każda z załóg otrzymała certyfikaty uczestnictwa w rajdzie, okolicznościową plakietkę oraz zdjęcie. Uczestnicy rajdu podziękowali jego organizatorom a jego Komandorowi – Romanowi oraz kierownikom grup – Grzegorzowi, Rafałowi i Mirkowi wręczyli okolicznościowe proporczyki. Pan Burmistrz Nekli, jak się okazało sympatyk Syren, wręczył puchar załodze nr 12 czym autentycznie zaskoczył Sławka, Ankę i Radka. Mamy nadzieję, że Pan Burmistrz wspomnienia z młodości przybliży sobie osobiście uczestnicząc własną Syreną w następnych rajdach. Kolejny puchar, tym razem puchar Prezesa otrzymała załoga nr 19. Andrzej i Krystyna. Załoga nr 16 Beata
i Krzysztof, otrzymała puchar „Najsympatyczniejsza załoga rajdu” a Pani Dyrektor NOK-u pucharem obdarowała załogę nr 14 Marian i Małgorzata z uwagi na zmęczenie wynikające
z trudów rajdu otrzymali puchar mniejszych rozmiarów. Ostatni puchar Pan Prezes KMSiW wręczył obdarowanej wcześniej przez Prezesa EKL stosowną nalepką załodze nr 6. Stefan, Ula i Daniel otrzymali puchar, jak to powiedział łamiącym się głosem Prezes KMSiW za najdłuższy pobyt auta tej załogi na lawecie. Jak widać Panu Prezesowi trudno pogodzić się
z faktem, że do Eksluzywnego Klubu Laweciarzy ciągle przystępują nowi członkowie a jak pokazuje ostatni przykład – nawet zamieszkujący za granicą. Po zakończeniu uroczystości załogi udały się na obiadokolację do hotelu Nekla gdzie obdarowani pucharami zgodnie
z tradycją empirycznie sprawdzili czy puchary nie ciekną a zlotowicze organoleptycznie badali ich zawartość. Po przeprowadzonych wcześniej badaniach , przerywanych spożywaniem obiadu, zlotowicze udali się do „piekiełka” celem przygotowania się do jutrzejszego rozstania. By zapobiec mogącej nastąpić depresji wynikającej z rozstania, organizator zapewnił różnorodne rozrywki – kręgle, bilard i piłkarzyki (tu bezkonkurencyjna była załoga nr 12). Część uczestników rajdu jednak preferowała tradycyjne, polskie sposoby rozładowania stresu…
05.05.2013 niedziela
Zszokowani brakiem konieczności rannego zrywania się z łóżek oraz dzwoniącą, pozbawioną odgłosów wydawanych przez Komandora Rajdu i jego trzech zauszników, rajdowicze w końcu przystąpili do śniadania. Wcześniej na lawecie swoją Warszawę do Niemiec wywiózł Łukasz. By nie dobijać Prezesa KMSiW, Prezes EKL wspaniałomyślnie nie poinformował go o tym fakcie. Nastąpił czas pożegnań. Czas smutny, że to już koniec
a i zarazem radosny, że się udało i ze spróbujemy za jakiś czas ponownie… Nasze bohaterskie autka ruszyły z Nekli w kierunku swoich garaży brzęcząc silnikami w rytmie:
„- Jest takie miejsce na Ziemi,
gdzie Syren najwięcej jest.
Jest takie miejsce na Ziemi,
gdzie Warszawę każdy chce mieć….” - Itd.,itp
Sławek Jarząb