Relacja opublikowana w Przeglądzie Nekielskim
VII Europejski Rajd Syren i Warszaw organizowany przez Klub Miłośników Syren i Warszaw z Nekli wystartował.
Pod szczęśliwą siódemką rajd Nekla, Praga, Bratysława nie mógł się nie udać. Ani góry, ani częściowo urwane zawieszenie ani samoczynnie odkręcające się świece zapłonowe nie mogły zatrzymać miłośników Syren i Warszaw, którzy o świcie 26 kwietnia wystartowali z Nekielskiego rynku. Na starcie zameldowało się 15 Syren i 9 Warszaw. Nie tylko z całej Polski. Bo Lukas, właściciel jednej z Warszaw na rajd razem z autem przyjechał aż z Bonn. Tam tym egzotycznym w Niemczech autem prawie codziennie dojeżdża do pracy. A rodzina Stefana z Norwegii z kilkuletnim synem swoją Syreną starowała już w kolejnej j wyprawie. Żegnani przez mieszkańców Nekli, Burmistrza Miasta i Gminy Nekla, Dyrektor NOK, liczne media i Księdza Przemka, który święcił nasze autka, rajdowicze pochmurne niebo dodatkowo zasnuli kłębami spalin o charakterystycznym zapachu mixolu. Ten aromat znany doskonale starszemu pokoleniu i mieszkańcom wielkopolskiej stolicy syreniarstwa coraz częściej, nie tylko za granicą, ale nawet na polskich trasach jest już egzotyką. Tradycyjnie, na starcie każda załoga otrzymała symboliczny bochenek chleba od piekarni Agnes.
Przed uczestnikami rajdu spore wyzwanie. Prawie dwa tysiące kilometrów w tydzień, z tego spora część po górach. To ciężki sprawdzian dla aut, które nigdy nie słynęły z niezawodności, a najmłodsze z nich mają już ponad trzydzieści lat. Wiadomo, że po drodze coś się popsuje, pytanie tylko jak często i jak poważnie.
Pierwszy dzień rajdu to prawie pięćset kilometrów jednego dnia – z Nekli do Pragi. Po drodze krótkie postoje na tankowanie i nieco dłuższy w Adrspach w Górach Stołowych w Czechach. Tam zwiedzamy fantastyczne Skalne Miasto. Przez tysiące lat woda wyżłobiła w piaskowcu wszelkie możliwe formy, wśród których miłośnicy motoryzacji obok oficjalnych nazw bez problemu odnaleźliby części siników i karoserii swoich ulubionych pojazdów. Po zwiedzaniu wypoczęte auta i mniej wypoczęte załogi ruszają w dalszą drogę do Pragi. Bez większych problemów, bo czym jest trochę blokujący się hamulec, niedziałająca w deszczu lub odpadająca wycieraczka, albo paląca się, ale ugaszona instalacja elektryczna. Późnym wieczorem wszystkie auta o własnych siłach docierają do pływającego hotelu na Wełtawie. To nasza baza na kilka najbliższych dni. Pobyt w Pradze, to turystyczne „obiegnięcie” miasta, bo w dwa dni trudno dokładnie poznać to jedno z najpiękniejszych miast Europy. Jeden z wieczorów uświetniło wspaniałe widowisko światła , dźwięku i wody gdy odwiedziliśmy Fontannę Kriżikovą. Wzruszającą chwilą jest msza w jednym z praskich kościołów odprawiana przez polskich ojców Dominikanów. Spotkanie z praską polonią, ale też modlitwa w intencji jednego ze stałych rajdowiczów, którego Bóg niestety powołał już na inne, niebiańskie szlaki.
Trzeci dzień czeskiej części rajdu to typowo motoryzacyjna wyprawa. Wyjazd do Mlada Boleslav, stolicy Skody. Tam w przyzakładowym muzeum można obejrzeć niezwykłe konstrukcje jednej z najstarszych motoryzacyjnych firm Europy. Od pierwszych rowerów i motocykli, przez luksusowe limuzyny z okresu międzywojennego aż po bardzo ciekawe prototypowe wersje powojennych Skód, które nigdy nie weszły do produkcji. Nasza grupa miała też możliwość obejrzenia dzisiejszego oblicza Skody. Wizyta w jednym z największych zakładów produkujących auta, z niezapomnianym „baletem” robotów składających i spawających gotowe nadwozia współczesnych aut wywarła na wszystkich ogromne wrażenie.
Wtorek to wyprawa przez kolejną granicę. Z Pragi rozpędzając się na autostradzie czasem nawet do stu kilometrów pędzimy autostradą do Bratysławy. Łączenia betonowych płyt nie znają litości dla polskich zabytków. „Norweskiej” załodze urywa się drążek reakcyjny. To część zawieszenia i auto niestety trafia na lawetę, która zawsze zamyka rajdową kolumnę. Wspaniałe przyjęcie przez Klub Polski w Bratysławie rekompensuje jednak wszystkie niedogodności trasy. Nasze auta są główną atrakcją Dnia Polskiego w słowackiej stolicy. A ustawione na jednym z najczęściej odwiedzanych naddunajskich skwerów przyciągają tłumy widzów. Dla większości naszych południowych sąsiadów fakt, że w powojennej Polsce istniał przemysł motoryzacyjny i że produkowaliśmy coś przed znanymi u nich dużymi i małymi fiatami jest sporym zaskoczeniem. Publiczność wybiera też najładniejsze auto. Została nim najstarsza uczestniczka, Warszawa M20 z 58 roku debiutującego na „Europejskim Rajdzie Syren i Warszaw” Andrzeja z Warszawy. Nie tylko trasa do Bratysławy była wyzwaniem. Bo spotkanie z Polonią trwało do później nocy, a następnego dnia uczestnicy wyprawy i ich auta były główną atrakcją kilkugodzinnego porannego programu jednej ze słowackich telewizji. By tam zagrać trzeba było z hotelu wyruszyć przed piątą. Za to wokół polskiej wyprawy kręcił cię cały program. Dosłownie – bo wokół naszych aut biegali nawet Słowacy promujący zdrowy styl życia, a polskie załogi nie tylko opowiadały o rajdzie, ale gotowały i tańczyły „na żywo”.
Dzięki wczesnej pobudce uczestnicy wyprawy mieli też czas by zwiedzić uroczą bratysławską starówkę. To pełne uroku miasto, do tego Słowacy bardzo serdecznie przyjmują w nim Polaków. Załodze „lawetowej” Syreny za pomocą kilku śrub, metalowego pręta i gumowego odbojnika do drzwi udało się też naprawić zawieszenie – i następnego dnia cała kolumna ruszyła w stronę Polski. Nie wszyscy bardzo chętnie, bo poczciwa „Babuszka” Warszawa buntowała się wypluwając po drodze dwie z czterech świec zapłonowych. Okazało się jednak, ze wystarczyło je dokręcić, a w kolejnych autach po drodze zmienić koło i zamontować zagubioną część gaźnika by bez większych problemów i pomocy lawety dojechać do celu.
W Wiśle obejrzeliśmy bliską wszystkim zimowym kibicom skocznie Adama Małysza, a wieczorem w Pszczynie znów wspominaliśmy tak blisko nam postać doktora „Henia” – tym bardziej, że odwiedził nas jeżdżący z nim do tej pory na zawsze Jego i nasz przyjaciel – Janek.
Sobota to najtrudniejszy pewnie dla wielu etap rajdu,. Nie technicznie, ale dlatego, ze ostatni. Od rana z przystankami na poczęstunek w Katowicach ruszyliśmy w podróż do Nekli. Wielkopolska ziemia wita nas piękną - co niezwykłe podczas tego rajdu – pogodą. Meta w Nekielskim parku, fanfary, nagrody i puchary to już tradycja Europejskich Rajdów Syren i Warszaw. Najpiękniejszą pamiątką jednak pozostaje świadomość wspólnej przygody i miłości do polskiej motoryzacji, która trwale wiąże ludzi z różnych stron Polski i Europy. Bez podziałów na wiek, zawód czy wykształcenie. I za dwa lat zapewne znów długo przed startem rajdu lista uczestników będzie jak zawsze pełna. By ruszyć na kolejny etap wielkiej przygody ze starą polską motoryzacją.
Mikołaj Żuławski
Relacja opublikowana w Automobiliście
Rozpoczął się dziesiąty rok działalności Nekielskiego Klubu Miłośników Syren i Warszaw. Wszystko zaczęło się od wielkiej pasji. To niesamowite jak mała grupka ludzi potrafiła upodobać sobie stare PRL-owskie samochody i zarazić tą miłością wielu innych.
W roku 2004 powstał w Nekli klub zrzeszający miłośników starych polskich aut, który od 2006 roku działał przy wrzesińskim LOK-u pod przewodnictwem prezesa Bernarda Kaczmarskiego. W kolejnych latach KMSiW prężnie się rozwijał stając się rozpoznawalnym w całym kraju. Od marca 2010 klub działa jako stowarzyszenie zarejestrowane w KRS, co daje jeszcze większe możliwości rozwoju. Nad całokształtem działalności pieczę sprawuje nowy prezes Mirosław Margasiński, wraz z vice prezesami Danutą Kaczmarską i Romanem Owczarzakiem. Obecnie klub zrzesza ok. 50 członków, w których posiadaniu jest ponad 70 zabytkowych aut.
W 2004 roku KMSiW zorganizował pierwszy zagraniczny wyjazd, do Berlina. Ten pierwszy rajd unijny, zorganizowany by uczcić wstąpienie Polski do Unii Europejskiej, odbił się szerokim echem w mediach. Kolejne rajdy – Kopenhaga (2005), Zwickau (2005), Paryż (2007), Litwa-Łotwa (2009) i Amsterdam-Edynburg (2011) również cieszyły się dużym zainteresowaniem, zarówno miłośników motoryzacji jak i mediów. W ten sposób Nekla, małe miasteczko położone w centralnej Wielkopolsce, została okrzyknięta „stolicą polskiego syreniarstwa”. Na terenie Nekli zarejestrowanych jest około 30 aut marki Syrena i Warszawa! Rajdy zagraniczne są największymi osiągnięciami, jednak na co dzień klubowicze również nie próżnują. Bardzo często klubowe auta goszczą na wszelkiego rodzaju imprezach lokalnych i festynach, promując miasto i gminę Nekla.
Kolejna międzynarodowa impreza - VII Europejski Rajd Syren i Warszaw, Nekla – Praga – Bratysława 26.04.2013 – 05.05.2013, organizowany przez Klub Miłośników Syren i Warszaw z Nekli zakończyła się sukcesem a choć silniki jeszcze nie ostygły, organizatorzy już planują kolejny rajd.
A było to tak:
27 kwietnia 2013, godzina 6.00, my już ubrani, po śniadanku stoimy na starcie. Dziewięć Warszaw i piętnaście Syren oraz wozy techniczne zapełniły nekielski rynek. Tradycyjnie żegnają nas mieszkańcy, Burmistrz Miasta i Gminy Nekla, liczne media, Ksiądz Przemek, który święci nasze autka a każda załoga otrzymuje symboliczny bochenek chleba od piekarni Agnes. Przed nami prawie 600 kilometrów trasy. Omijamy Wrocław i kierujemy się
na przejście w Kudowie; zaczynają się góry, dookoła biją pioruny i pada deszcz lecz my twardo prujemy na południe. Granicę mijamy niepostrzeżenie. Zajeżdżamy do Kamiennego Miasta Adsprah; tutaj w występach skalnych śnieg będzie leżał jeszcze do czerwca. Po drodze zdarzają się oczywiście awarie; już zaraz po starcie grzeją się hamulce, podczas ulewy wysiadają wycieraczki, przepalił się przewód od akumulatora, w Warszawie zablokowała się skrzynia biegów, zapaliła się instalacja elektryczna w Syrenie. Dzięki perfekcyjnej znajomości swoich pojazdów i nieprzeciętnemu zaangażowaniu wszystkie awarie zostały zażegnane
a laweta jechała pusta. Praga przywitała nas oberwaniem chmury, byliśmy na miejscu
o 22.00.
28-29 kwietnia 2013 - niedziela i poniedziałek to zwiedzanie stolicy Czech; Most Karola, Hradczany, przepiękne stare miasto i tłumy turystów z całego świata. Dwa dni to oczywiście za mało, lecz my musimy gnać dalej.
30 kwietnia 2013 to wyjazd do Mladej Boleslav – stolicy czeskiej motoryzacji. Tutaj zwiedzamy muzeum Skody, rowery, motocykle i pierwsze samochody z logo LAURIN & KLEMENT, następnie modele już z logo Skody, kolekcja robi wrażenie. Następnie odwiedzamy fabrykę, oglądamy produkcję karoserii, silników, skrzyń biegów. Roboty składające i spawające gotowe nadwozia współczesnych aut wywierają na wszystkich ogromne wrażenie. Niejednemu z nas przydałby się taki robot w garażu. Czesi w tym czasie oglądają nasze Syreny i Warszawy na parkingu.
1 maja 2013 to wczesna pobudka, musimy być w Bratysławie o 12.00. W programie mamy udział w Dniach Polonii, nasze samochody zapełniają naddunajską promenadę. Publiczność wybiera najładniejsze auto. Zostaje nim najstarsza uczestniczka, Warszawa M20 z 58 roku debiutującego na „Europejskim Rajdzie Syren i Warszaw”. Wieczorna integracja z polonią niestety nie trwa długo, bo nazajutrz trzeba bardzo wcześnie wstać.
2 maja 2013 o 4.00 wyruszamy na realizację programu „Telerano” w TV Markiza, nasze pojazdy stanowią tło, a rajdowicze biorą czynny udział w realizacji słowackiej telewizji śniadaniowej. Wokół polskiej wyprawy kręci cię cały trzygodzinny program. Nie ma czasu,
a tu trzeba zwiedzać Bratysławę, strugi deszczu, zamek, starówka i rejs po modrym Dunaju.
3 maja 2013, chciałoby się odpocząć, a tu znowu pobudka i w trasę, niestety opuszczamy gościnną Słowację i wracamy do kraju. W strugach deszczu oczywiście odwiedzamy Wisłę
i skocznię im. Adama Małysza i na późne popołudnie trafiamy do hotelu. Ten wieczór poświęcamy pamięci naszego rajdowego kolegi Henia Świętka, który niestety tuż przed rajdem odszedł od nas.
4 maja 2013, tradycyjnie wyruszamy wczesnym rankiem, to ostatni dzień i musimy dotrzeć do Nekli, o dziwo pogoda się poprawia i przywitani zostajemy nie tylko przez tłumy neklan, ale także przez słońce. Tradycyjnie każda z załóg otrzymuje certyfikaty uczestnictwa
w rajdzie, okolicznościową statuetkę oraz zdjęcie. Uczestnicy rajdu dziękują jego organizatorom a jego Komandor – Roman oraz kierownicy grup – Grzegorz, Rafał i Mirek otrzymują okolicznościowe proporczyki. Burmistrz syreniarskiego miasta, wręcza puchar załodze nr 12 czym autentycznie zaskakuje Sławka, Ankę i Radka z Poznania. Kolejny puchar, tym razem puchar Prezesa otrzymuje załoga nr 19 Andrzej i Krystyna z Warszawy. Załoga nr 16 Beata i Krzysztof ze Szczecina, otrzymują puchar „Najsympatyczniejsza załoga rajdu”
a Pani Dyrektor NOK-u pucharem obdarowuje załogę nr 14 Marian i Małgorzata z Poddębic. Nasz kochany Prezes, ostatni puchar wręcza załodze nr 6. Stefan, Ula i Daniel z Norwegii
za najdłuższy pobyt auta tej załogi na lawecie. Fanfary, nagrody i puchary to już tradycja Europejskich Rajdów Syren i Warszaw.
05 maja 2013 niedziela, następuje czas pożegnań. Rajd dopiero co się skończył, a już zaczynamy za nim tęsknić.
Warszawą jeżdżę cały czas do pracy, tylko samochody wokoło jakieś takie nowoczesne i nie czuć zapachu mixolu.
Rafał Sadowski
Relacja prywatna Andrzeja Szałańskiego
Witam uprzejmie. Informuję, że uczestniczyłem w rajdzie Nekla - Praga - Bratysława - Nekla, zorganizowanym przez Stowarzyszenie "Klub Miłośników Syren i Warszaw ". W pierwszych słowach niniejszej relacji pragnę podkreślić, że Stowarzyszenie zorganizowało w latach ubiegłych rajdy turystyczne do Berlina 2004r., Zwikau 2005r., Kopenhagi 2006r., Paryża 2007r., Rygi 2009r., Edynburga 2011r. i w 2013 roku do Pragi i Bratysławy. W składzie uczestników rajdu jechały w większości osoby, które brały udział w poprzednich wyprawach. Najmłodszy uczestnik rajdu miał cztery lata zaś najstarszy 75 lat i w większości byli to mężczyźni. Cała wyprawa była zorganizowana w sposób perfekcyjnie profesjonalny z doskonałym rozpoznaniem logistycznym i zapleczem techniczno - organizacyjnym. Godne podkreślenia jest to, że wszystkie załogi przebyły trasę ok. 2300 km na własnych kołach i żaden z pojazdów nie zakończył rajdu na lawecie. Oczywiście drobne usterki w nikłym stopniu wystąpiły w kilku pojazdach (w moim M-20 także) ale dzięki zaangażowaniu i poświęceniu uczestników rajdu z jego Komandorem Romanem na czele usterki te były szybko i w profesjonalny sposób naprawiane i nie były w żadnym przypadku powodem opóźnienia jadącej kolumny. Uczestnikami rajdu w większości byli mieszkańcy Nekli i okolic ale pozostałe załogi były z całego kraju od gór aż do morza. Zatrudnieni przez organizatorów rajdu profesjonalni przewodnicy oprowadzili nas po Pradze i Bratysławie. Poznaliśmy dokładnie historię i dzień dzisiejszy miejsc, które zwiedzaliśmy. Każda minuta rajdu była skrupulatnie spożytkowana i w sumie nie wiadomo kiedy upłynął czas od startu do mety. Działo się dużo, tempo było bystre, zadania postawione uczestnikom wymagające i wszyscy z tych zadań wywiązali się bardzo dobrze i im podołali.
Andrzej Szałański
Relacja prywatna Doroty i Czesława Mierzwiczak
Pośród licznych imprez z udziałem „syreniarzy” , od wielu lat największym zainteresowaniem cieszy się rajd międzynarodowy, który organizowany jest przez nasze Stowarzyszenie co dwa lata.
To 10 dniowy festyn historyczny przenoszący nas w lata 60-80 –te. Stanęliśmy na starcie już we wczesnych godzinach porannych , by uroczyście wyruszyć na trasę . Klimatyczna atmosfera tamtych lat poprowadziła załogi w kierunku Pragi. Trasa przebiegała bez niespodzianek – nudy. Dopiero przed granicą zatrzymała nas Policja, która zauroczona szpalerem wspaniałych autek zainteresowała się dokąd zmierzamy. Po przekroczeniu granicy udaliśmy się do skalnego miasta , gdzie po spacerze wśród przepięknych skał ruszyliśmy dalej. Na miejscu zakwaterowani zostaliśmy w hotelu, który na stałe przycumowany był do brzegu Wełtawy - super. Już następnego dnia wyruszyliśmy by podziwiać piękne zakątki stolicy sąsiadów. Towarzyszy nam majowy kapuśniaczek . Spacery trwały do późnych godzin wieczornych. Szybki odpoczynek i kolejny dzień pieszych wycieczek po Pradze. Wspaniałe miejsca i refleksja – cała Praga to jeden „wielki zabytek”. Wieczorem pojechaliśmy w niecodzienne miejsce – Fontannę Kriżikovą, gdzie uczestniczyliśmy we wspaniałym widowisku – światła , dźwięku i wody – super przedstawienie. Zmęczeni, ale jakże wzbogaceni duchowo, udaliśmy się do bazy hotelowej.
Kolejny dzień przed nami – pojechaliśmy do Mlady Bolesłav, by zwiedzić muzeum skody i zobaczyć linię produkcyjną tego samochodu. Miasto przywitało nas piękną, słoneczną pogodą. Tuż obok muzeum dostojni Laurin i Klement zachęcali do wejścia by zobaczyć wspaniałe samochodziki marki Skoda . Był tam dział ekspozycji wszystkich autek produkowanych w tym zakładzie, jak również pokazano w jaki sposób samochód przechodzi poszczególne etapy, by stanąć celem ekspozycji w muzeum. Był też dział, w który zaprezentowano wszystkie prototypy samochodów marki skoda Następnie autobusy przewiozły nas na produkcję .
Po powrocie do hotelu należało się już częściowo spakować , bo następnego ranka wyjeżdżaliśmy do Bratysławy. Kolejne miasto i nowe przygody. Już na obrzeżach witał nas przedstawiciel słowackiej strony i pilotował na uroczystości z udziałem naszej grupy. Były to „Dni polonii” organizowane przez Polski klub na Słowacji. Skąpani słońcem czynnie uczestniczyliśmy w pokazach starych samochodów. Gościnni Słowacy wybrali najpiękniejsze auto , którym okazała się warszawa M-20 kol. Andrzeja. Wieczorem zastaliśmy zaproszeni na kolację przez Klub Polski – było miło i sympatycznie.
Kolejny dzień – wczesny poranek i znowu wyjazd. Tym razem do telewizji śniadaniowej , gdzie na żywo przez trzy godziny promowaliśmy Polskę i jej wyroby. Po śniadaniu wyruszyliśmy na zwiedzanie Bratysławy. Towarzyszy nam majowy deszczyk. Zabezpieczeni w parasole spotkaliśmy się z przewodnikiem. Po kilkugodzinnej przechadzce dotarliśmy na statek, którym pływaliśmy po Dunaju, by od innej strony zobaczyć zamek stolicy Słowacji. Słońce nieśmiało przedzierało się przez chmury, co nadało dodatkowego uroku . We wspaniałych humorach udaliśmy się na obiadokolację. Potem powrót do hotelu , by wieczorem poznać atmosferę miejscowego pubu.
Następnego dnia czekała nas droga w kierunku kraju. Tu na jednym z postojów niespodzianka – kol. z syrenki musi wymienić koło . Krótki przerywnik i jedziemy dalej.
W Wiśle czekał już kol. Janek, który pokazał nam skocznię Małysza i mogliśmy wjechać wyciągiem na górę. Po spotkaniu z Jankiem pojechaliśmy do hotelu w Piaskach „Styl 70” . Zachwyceni warunkami , wspaniałą atmosferą tamtych lat po obiadokolacji niespodzianka. Udaliśmy się do sali konferencyjnej, gdzie przybliżono wszystkim postać kol. klubowego Henia, który już z nami nigdy nie pojedzie w trasę.
Po wieczorze w klubie hotelowym szybki wypoczynek i ostatni etap w naszym rajdzie. Udajemy się w kierunku Nekli. Komandor znowu zaskoczył nas niespodzianką . Kierował nas do Katowic by pokazać nam stylowy klub – teatr i aleję gwiazd . Ten obiekt , z zewnątrz niepozorny , krył w sobie wiele niespodzianek. We wnętrzu wspaniale wkomponowane elementy pojazdów z lat 70 –tych. Super niespodzianka - dziękujemy.
Pokonujemy kolejne kilometry i z niechęcią zbliżamy się do mety. Tam czekają na nas przesympatyczni mieszkańcy Nekli jak i miłośnicy naszych autek. Przywitani przez włodarzy miasta stanęliśmy obok sceny, by otrzymać statuetki rajdowe i certyfikaty ukończenia rajdu.
Dziękujemy organizatorom tego wyjazdu, gdyż trzeba było nie małego trudu by kolejny rajd zaliczyć do udanych. Dziękujemy wszystkim uczestnikom za atmosferę, którą stworzyli, za którą zawsze tęsknimy , gdyż to ona jest tym motorem co powoduje, że chcemy uczestniczyć w każdym rajdzie.
Do zobaczenia na trasie!
Dorota i Czesław